Translate

piątek, 7 lutego 2014

Coś innego...

Cześć wszystkim! :)

Chciałabym was zaprosić na bloga mojej przyjaciółki. Przeżyła w życiu dużo i chcąc regenerować siły pisze opowiadanie. Nie jest ono zwykłe, głównym tematem nie jest miłość, a główną bohaterką nie jest rozpuszczona laleczka z kasą wystającą z kieszeni. Blog jest godny uwagi, chociaż pojawił się tam dopiero jeden rozdział dostrzegam w nim nutkę kryminału.

Asia to mądra dziewczyna więc, zapraszam do mądrego komentowania jej historii na izabella-izii :)

Znaki- Rozdział 2

UWAGA: Główna bohaterka ma na imię Audrey!  (zdecydowałam się na zmianę, ponieważ to imię lepiej pasuje do tej postaci, o której będę pisać).



     Kiedy Audrey przemierzała ścieżkę, która wiła się wzdłuż zacienionego parku rozmyślała. Dużo kontemplowała na tematy, których nie mogła zrozumieć, albo może nie chciała zrozumieć. Droga prowadziła prosto do jej domu, ale dziewczyna zboczyła na chwilę, by przyjrzeć się wschodzącemu, lekko pomarańczowemu z domieszką czerwonego słońcu. Nie mogła oderwać swoich oczu od tego cudu natury. Lubiła patrzeć na spadające gwiazdy, czy na deszcze meteorytów, które niestety nie zdarzały się zbyt często,  by móc lewitować myślami na opadającej skale.
Widok był przedni, Audrey wyciągnęła rękę, jakby chciała chwycić słońce i iść z nim na spacer. Jednak planeta nie wyraziła zgody i minimalnie przesunęła się, pnąc się w górę nieba oświetlając lekko okolicę. Dziewczyna ze zdziwienia uchyliła lekko sine usta i szybkim ruchem odsunęła rękę od parzącego ją obiektu. Z niedowierzaniem patrzyła na czerwone miejsce na dłoni, które ciągnęło się poprzez knykcie. Nie chciała uwierzyć, że dzień chciał ją zranić. Skrzywiła się i energicznie potrząsnęła głową i pospiesznie usiadła na pobliskiej  drewnianej ławce. Zatoczyła małe koło palcem po ranie i syknęła z bólu. Nagle Audrey usłyszała ciche pojękiwanie. Znowu myśli zaczęły kołatać jej w głowie. Nie mogła dopuścić do tego by wszystko ją przytłoczyło i niemalże skacząc zerwała się z ławki i pomknęła ku domowi, który jak się okazało nie był tak blisko, jakby się jej to wydawało.
        Przekraczając próg budynku dziewczyna poczuła niewyobrażalną ulgę. Gwałtownie spojrzała na rękę- nic tam nie było. Może jej się wydawało? Ale dla Audrey było to zbyt realistyczne, by móc uwierzyć, że rana ot tak sobie zniknęła. Znak? Ale jaki?
Ni stąd, ni zowąd w rogu  holu pojawiła się jej mama- Christina. Kobieta wysoka, lekko przy tuszy, z okrągłą twarzą i rudymi lokami nie przypominała z wyglądu swojej córki- szczupłej blondynki. Była wściekła na swoją niepełnoletnią córkę. Audrey wyrwana niczym z amoku, spojrzała przepraszająco na swoją mamę. Zasiedziała się u Simona. To była jej wina i tylko ona powinna ponieść za to konsekwencje. Oczywiście tak chciała zrobić - przeprosić matulę i prosić o kredyt zaufania... kolejny z drugiego rzędu. Może tego za wiele?
- Mamo ja wszy...- Zaczęła, ale nie dane było jej skończyć, ponieważ matka w geście rozczarowania opuściła pomieszczenie i zaszyła się z powrotem do czeluści łózka kręcąc przy tym teatralnie oczami. Przynajmniej tak sądziła Audrey. Ze spuszczoną głową dziewczyna delikatnie stawiając stopy na schodach, skierowała się do jej  bunkru, bazy wojskowej, nieprzepuszczalnej powłoki, sanktuarium, do Indii, do Egiptu i do Francji- do jej pokoju.
Pomieszczenie nie jest duże, ale wystarczające do potrzeb dorastającej kobiety. Ściany w jej oazie są różne. Jedna zawierała w sobie wszystkie kolory jakie człowiek mógł wyśnić, ale druga jest zupełnym przeciwieństwem- jest czarna jak smoła.
     Kiedy Audrey zrzuciła żółty płaszcz, jaki miała na sobie wchodząc do pokoju, poczuła niewyobrażalną radość- ulgę. Z uśmiechem na twarzy usiadła przy mahoniowym biurku i chwyciła leżący na nim swój notatnik. Zapisywała tam swoje przemyślenia i choć zeszyt nie zamykał się na kluczyk traktowała go jak swój pamiętnik. Niestety zostało w nim jedyne pięć kartek. Audrey czuła, że jej myśli też się kończą- zupełnie tak jak ten dziennik, ale gdy dziewczyna uzupełni go nowymi stronicami, konstelacje myśli zatłaczając jej umysł powrócą.
Otworzyła zeszyt i chwyciła swoje ulubione pióro. Zaczęła pisać. Słowa płynęły z jej głowy niczym strumień okalający skały. Jej umysł stał się otwarty, jasny, pełny pomysłów.  Audrey zapisała między innymi swoją ulubioną sentencję polskiej poetki Haliny Poświatowskiej-  „Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc.”  Dziewczynę przeszedł przyjemny dreszcz po plecach. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do okna. Nawet nie zauważyła, że z wczesnej godziny zrobiła się popołudniowa pora. Chwyciła płaszcz i szybkim krokiem wyszła z domu.
Christina nie próbowała zatrzymywać córki, wiedziała, że jej działania są bezcelowe i nie może pomóc swojej córce i ponownie dzisiejszego dnia ze smutkiem wymalowanym na ustach odpuściła sobie gonitwę za Audrey, skoro ona nie potrafiła nawet podziękować za troskę.
     Dziewczynę ogarnął dziwny niepokój, nigdy nie odczuwała tego uczucia tak szybko. Serce zaczęło kołatać i jakby nie mieścić się w klatce piersiowej. Nie wiedziała co się dzieje i zaczęła szybko biec, i znowu myśleć.
Przecież jej mama dawno nie żyje, jak mogła być teraz w pokoju i oczekiwać powrotu córki? Tak bardzo tęskniła za mamą, że wyobrażała ją sobie, jakby była tu i jakby nic się nie zmieniło do tej pory. A zmieniło się ogrom rzeczy. Pierwszą i zarazem najsmutniejszą była strata matki, powierniczki sekretów oraz kogoś kto zdecydowanie zasługiwał na zaufanie ze strony Audrey. Mama była dla małej dziewczynki opoką, by przetrwać zmieniające się otoczenie, a co najważniejsze po prostu z nią była. A teraz, gdy zwyczajnie jej nie ma Audrey nie radzi sobie z najprostszymi sytuacjami jakie mogą ją nękać, nawet jedynka w szkole potrafiła ją zawieść do tego stopnia, że wyobrażała sobie matkę stojącą nad nią i karcącą ją wzrokiem.
     Tego było dość. Audrey nie wytrzymała napięcia i pojedyncza perełka spłynęła po jej lekko różowym policzku. Dziewczyna- tym razem powolnym krokiem- poszła odpłynąć w samotności do jej starego domu. Mimo wybitych okien miał swój niepowtarzalny urok. Ona zawsze miała klucze do leciwego mieszkania, więc ze spokojem weszła i rzuciła się na potarganą i zakurzoną sofę.


|  Witam :) !

Myślę, że rozdział jest odrobinkę dłuższy od poprzedniego, ale nie dzieje się w nim nic szczególnego. Proszę o wyrażenie swojej opinii.. dziękuję! :)
Rozdziały chyba będą pojawiać się optymalnie co tydzień (w ferie może się to zmienić, kto wie?!).

niedziela, 2 lutego 2014

Post o recenzjach #

Witam wszystkich na Fear is so close!
 Postanowiłam, że ten blog nie będzie zawierał tylko i wyłącznie wątku opowiadania (patrz post 1).  Chciałabym być w przyszłości dziennikarką i robienie recenzji będzie dla mnie dobrą wprawką do dążenia tego celu. Oczywiście moje recenzje będą amatorskie, ale kto wie może okażą się pomocne?
 Na blogu będą pojawiać się także instruktarze jak poprawnie napisać recenzję, do czego się odwołać i jak to robić. Postaram się żeby notatki były przejrzyste i zrozumiałe dla was :).
Mam już jedną osobę chętną do zrealizowania owego pomysłu(blog z opowiadaniem), jeżeli i wy jesteście chętni to zapraszam! :)
Myślę, że będzie to fajne urozmaicenie na blogu, a wy co myślicie? Dajcie znać! :)

Pozdrawiam Beatrice.

ps. Zapomniałabym  rozdział 2 pojawi się tak szybko, jak to tylko możliwe, ale niestety za pierwszą recenzją zejdzie mi, ponieważ blog, który mam zrecenzować ma dopiero kilka postów :).

sobota, 1 lutego 2014

Wspomnienia- Rozdział 1


     Blask księżyca i liczne gwiazdy dodawały barw nocy, która spowiła całą okolicę. Wycie kilku wilków z watahy Uah oddalonej o kilka kilometrów przerywały głuchą ciszę. Beatrice wyciągnęła szyję wsłuchując się w jęki zwierząt i pospiesznie ruszyła w dalszą wycieczkę przez zaułek opuszczonych domów. Gmachy budynków nie sięgały nieba. Większość z nich była przysadzista i miała charakter gotycki.  Jeden obiekt przyciągnął szczególną uwagę dziewczyny- stara kamienica z wybitymi oknami i różnymi znakami na murach, które były pokryte pyłem- jedyne mieszkanie, które różniło się od pozostałych. Był to stary dom Beatrice, z którym miała dużo reminiscencji.
 Retrospekcje oplotły jej umysł. W jednej chwili znalazła się obok jej taty, który obejmował ją czule rodzicielskim ramieniem i mówił do niej, że jeszcze się wszystko ułoży, że to przejściowe i minie kiedy będzie dorosła.
Twierdził także, że to co dzieje się z mamą nie podlega ich działaniom, mogą płakać, krzyczeć, uciekać- ale i tak to ją dopadnie.
 Może też kiedyś i Beatrice?
Dziewczyna szybko odepchnęła od siebie wstrętne echa myśli. Jednak słowa ojca huczały w jej głowie.
Zajrzała przez okno do budynku i próbowała przywołać miłe wspomnienia związane z tym miejscem, jak zapach naleśników robionych przez jej mamę, czy stukot narzędzi ojca, albo to jak ze swoim ciotecznym bratem Simonem bawiła się plastikowymi żołnierzykami. Wiedziała, że to miało miejsce, ale nic nie widziała, no może poza pustką. Nie potrafiła wyobrazić sobie tego. Jej umysł był wyczerpany i dziewczyna szybko musiała zrobić sobie przerwę w rozwiązywaniu zagadki- dlaczego wie, ale nie widzi? Z amoku wyrwał ją donośny pisk wilków, które najwyraźniej zbliżyły się do niej. Serce Beatrice zabiło szybciej, wydawałoby się, że zaraz wyskoczy i ucieknie nie czekając na nią. Odruchowo złapała się za klatkę piersiową i wzięła dwa głębokie i uspokajające wdechy. Zamknęła oczy i nie wiedziała co ma robić, ale otworzyła je. Słyszała wycie tej watahy już mnóstwo razy, ale za każdym razem to przyprawiało ją o palpitację serca i gęsią skórkę wzdłuż ciała.  
Jedno zwierzę z gromady błyskawicznie znalazło się koło dziewczyny.  Beatrice już się nie bała, czuła obecność Simona. Zawsze był tam, gdzie go potrzebowała. Zawsze przybywał w groźnych momentach i zawsze opiekował się siostrą. Mają tylko siebie, więc każdy z nich uważa na drugiego, pilnuje lepiej niż własnego oka.
Wszystko działo się szybko i dziewczyna zanim się obejrzała była wtulona w brata. Nic nie pamiętała, czuła jak chwile przeplatają się jej przez palce z szybkością światła, nie mogła ich uchwycić. Chwyciła mocno koszulę chłopaka i wtuliła głowę w jego ramię, ten próbując ją uspokoić gładził ręką jej plecy. Byli zgranym rodzeństwem i nie mieli oporów przed dotykaniem się, tudzież do okazywania sobie uczuć i tylko on znał tajemnicę, którą Beatrice ukrywa od dobrych kilku lat. Nie znalazła jeszcze nikogo prócz Simona- który po pewnym czasie zaczął coś podejrzewać- by wyjawić cenny sekret.
Okolicą zawładną mrok i dziewczyna poczuła się jakby była w swoim żywiole- żywiole Ciemności. Przerażało ją to uczucie, nie chciała by Ciemność nią zawładnęła. Chciała jedynie wieść spokojne i radosne życie, ale to o czym mówił tata było nieuchronne. Należała do tego świata i musiała się z tym pogodzić.  Simon też bał się tego co może się stać, gdy Ciemność przejmie zupełną kontrolę nad umysłem.
Strach pozostawał ich odwiecznym towarzyszem.

Beatrice wraz z Simonem skierowała się w stronę domu chłopaka- tam zawsze czuła się bezpiecznie. Panowała między nimi głusza, nikt nie zdołał się odezwać, aż do momentu kiedy oboje nie przekroczyli ogrodzenia, które otaczało budynek. Brat przepuścił siostrę w drzwiach i w zamian otrzymał ciche - Dziękuję. Głos Beatrice sprawił, że mimowolnie się uśmiechnął- w końcu nie słyszał go od dobrych kilku dni. W takie dni jak te dziewczyna zamykała się w sobie i udawała, że nie istnieje. Po prostu zaszywała się w kamienicy i czekała, aż myśl o śmierci rodziców minie.



| Hej tu pierwszy rozdział, nie jest jakoś wyczerpująco długi, ale jak na początek to zawsze coś :)
Zapraszam do czytania i komentowania.
+ chyba troszkę mi się czasy mieszają, ale popracuję nad tym.
+ możecie się zgłaszać do recenzowania waszych blogów, albo możecie mi zgłaszać propozycje co chcielibyście bym zrecenzowała :)

Do następnego! :)

wtorek, 28 stycznia 2014

Introdukcja - Rozdział 0


Niespokojny sen często towarzyszy temu, co z myślami się kołata. W objęciach Morfeusza wszystko jest inne- bardziej dramatyczne i może trochę bardziej teatralne.
Beatrice zawsze chciała poczuć jak to jest, celebrować na wielkiej estradzie, z tłumem zza plecami i kurtyną przed twarzą. Leżąc na łożu z baldachimem dziewczyna poczuła pierwsze promienie słoneczne, choć drobne ukuły ją w oczy i musiała przekręcić się na drugi bok, by spokojnie móc otworzyć szmaragdowe oczy i wyciągnąć się niczym kocur.
Jedwabna pościel odsłoniła kawałek jej opalonego ramienia i długiej szyi. Delikatny dreszcz przebiegł wzdłuż linii jej kręgosłupa, a na usta wkradł się subtelny uśmiech. Beatrice zgrabnie zrzuciła z siebie pościel i podeszła do okna. Odkąd otworzyła oczy czuła, że to nie będzie sztampowy dzień. Martwiła się tym co czai się za rogiem i obawiała się, że światło ją oślepi, a ciemność przewróci na drugą stronę
-  oschłą i nikczemną.
 Dziewczyna dostarczyła pełnię słonecznych promieni do pokoju, odsłaniając okno-  poczuła lekkie ukucie w sercu, ale nic się nie stało. Może to tylko złe przeczucie? Może minie? A może to tylko jesienna chandra? Wtedy każdy myśli ponuro, widzi szaro i patrzy na świat przez inny pryzmat.  Beatrice ma doskonały słuch i tak zwany „szósty zmysł”, zawsze wyczuwała niebezpieczeństwo i zdaje sobie sprawę, że coś czai się u progu ciemniejszej strony pokoju-  koło jej łóżka.
 Bała się odwrócić w tamtą stronę- wiedziała co to jest. Czekała.



| No to takie małe wprowadzenie ;)  Mam nadzieję, że was chodź trochę zaciekawiło i zostawicie po sobie ślad.

Dziękuję wszystkim za wsparcie jakie otrzymuję. Utwierdzacie mnie w przekonaniu, że warto dążyć do marzeń. Spodziewam się, że osoby do których piszę, będą wiedzieć, że to właśnie do nich :).

WIĘC CO SĄDZICIE O WPROWADZENIU?


+ mam jeszcze małe problemy z szablonem, postaram się to ogarnąć jak najszybciej.
+ następny rozdział będzie zdecydowanie dłuższy :)

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Myśli są kruche... - Przywitanie nowego bloga!

Cześć wszystkim, z tej strony ekranu pisze dla was Beatrice ( może znacie mnie z tego bloga : Overcome my fear?).

Powrócenie do blogowania było nie lada wyzwaniem, nie wiem czy sobie poradzę z tym, ale wiem, że mam siłę by to zrobić. Kiedyś było o wiele łatwiej przywołać wenę, wypruć z siebie ją i przekształcić w słowa pełne oddanych uczuć. Nie wiem czy jeszcze to umiem. Może kiedyś znajdę odpowiedź, może jeszcze dziś wieczorem a może dopiero za kilka tygodni rano. Kiedyś przebijałam się przez płomienie niewiedzy, by zdobyć to czego pragnę- mnie. Szukałam słów, by wyrazić to co czuję, moje emocje, których wtedy nie było mało. Możliwe, że były to smutne obrazy uczuć, ale mi to wystarczyło by stworzyć coś, czego nie zapomnę. Przez chwilę miałam fanów- stary blog. Przez chwilę miałam życie. Przez chwilę miałam to czym żyłam.  Może taka jest kolej rzeczy? Coś mamy, później to rujnujemy, a później się okazuje, ze bez tego nie jesteśmy już takimi samymi osobami jak wtedy- nie skończyłam poprzedniego bloga i żałuję tego, ale nie mam siły go dalej prowadzić. I co teraz? Nic. Zupełnie nic. Żyjemy dalej, tylko odczuwamy pustkę po czymś, po jakieś materii ciepła i dobra, która nas trzymała przy pełnej świadomości bytu.  
Bloga tworzę, by po prostu wyrazić swoje emocje w inny sposób niż to robi połowa nastolatków. Inni doznają uniesień kiedy piją alkohol, czy palą papierosy. Ja uwielbiam pisać i to jest moją radością i mam nadzieję, że i wy nie potrzebujecie używek, by być szczęśliwym człowiekiem ;).



* Chcę by blog nie zawierał tylko historii, którą będę tworzyć wraz z czasem (kto wie może jakieś recenzje, wywiady?), trzeba się rozwijać!
* Zapraszam do komentowania postów. Mam nadzieję, że blog zostanie w waszej pamięci, by ponownie go odwiedzić.

Tyle ode mnie. Jest tu ktoś kto mnie pamięta?